16 paź 2008

TO BYŁ WTORKOWY FREESTYLE POD WPŁYWEM WIELU CUBA LIBRE

W zeszły wtorek odbył się wieczór muzyczny z cyklu "Drę japę w Red Rocket". Początek był niecierpliwy. Środek był uroczy ;), a koniec był morderczy. Razem z Kubą (aka raper tylko na ostrej bani) zakończyliśmy imprezke występami prosto z serca, ku pokrzepieniu serc kobiet w młodym i średnim wieku, które pozostały w lokalu z nadzieją na uroczy bis, zamiast którego otrzymały nieokrzesany freestyle set spod upitej czachuty. Każdy sam siebie zamordował w ten czy inny sposób, ale tak, jak od lat tego nie robił. Przypomniały się stare czasy, tym co byli bardziej trzeźwi ;] Pozostałym nic się nie przypomniało, nawet to, że przyjechali samochodem.
Po całym cudownym zajściu 3 shmule, w postaci mnie, Janiny i Bao, postanowiły odbyć nocny spacer w celu dotarcia na miejsce spoczynku w chacie gwiazdy wieczoru (aka mam bałagan - a może barszcz z twarogiem). Z tej okazji polecam wam więcej niż 2 godziny snu na dobę oraz muzyczny upominek ;)


Brak komentarzy: