23 sty 2009

AND IT HURTS WITH EVERY HEARTBEAT

Moje ciało już do mnie nie należy. Nie wiem co się stało z tamtym co należało. Wcale się mnie nie słucha i nie robi tego co mu każe. Chyba je zignorowałam i teraz się mi odpłaca. Wymknęło się spod kontroli, robi co chce i pokazuje mi fakolce. Śmieje się ze mnie i z moich słabości, a ja płaczę i w nic nie wierzę. Trwa walka między nami.....walka o władzę....walka o przetrwanie. Wszędzie chce mnie skompromitować i jak na razie nieźle mu to wychodzi. Wykorzystuje każdą chwilę nieuwagi i na koniec dnia rozkoszuje się zwycięstwem nad umysłem. Umysł nie ma siły, nie ma władzy wykonawczej, a ciało tymczasem jedzie po bandzie. Ciężko nam się dogadać ostatnimi czasy. Przechodzimy swoisty kryzys związku. Chyba do siebie nie pasujemy after all.

Ja chce pracować nad tym związkiem a ono nie wykazuje żadnej inicjatywy. Jest bezkompromisowe i nie zgadza się na moje warunki nic a nic. Posuwam się do podstępnych nikczemnych zagrywek, już nawet zaangażowałam w to wódkę, wino i czasami ibuprom...ale nieeeeee...ono idzie w zaparte i demonstruje swoją władzę i wyższość. Nie chce wstawać rano i zaczynać ze mną dnia bez kawy. Nie chce chodzić, cały czas by tylko siedziało oddając sie bez reszty grawitacji.

Potrzebuję łącznika, doradcy, motywajera, terapi małżeńskiej albo chuj wie czego.
Dłużej tak nie wytrzymam i skończy się rozwodem i nie wiem co kto z tego weźmie.

Zna ktoś dobrego psychologa od ciał? Przecież pozbyć się go nie mogę do jasnej ciasnej!!!!